O Gorzelni

 
W 1793 r., po II rozbiorze Polski, ziemia połajewska znalazła się pod rządami Prus, a majątkiem aż do I wojny światowej zarządzała rodzina Saengerów. Połajewo liczyło wtedy 200 domostw. Działała szkoła powszechna, agencja pocztowa, pracowały dwa wiatraki, a później młyn dieslowy i parowy wraz z tartakiem, a przy dworze: gorzelnia i browar oraz wzorowo prowadzone gospodarstwo rolne, sad i ogrodnictwo. Cieszył oczy zadbany park krajobrazowy założony w XVIII wieku. 

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę,  w 1918 r. majątkiem, tzw. domeną państwową, zarządzał kapitan Edmund Kruppik.  Pobudował dwie stodoły, piętrowy spichlerz, stajnię, w której hodował 60 koni, sprowadził lokomobilę, pełną parą pracowała gorzelnia i tartak, gospodarzył dobrze do czasów parcelacji z lat 1928-29, kiedy opuścił Połajewo, w którym na budowę zagród uwłaszczonych chłopów rozebrano część zabudowań majątku, spichlerz, obie stodoły, stajnię i wozownię. „Resztówką”, do czasu sprzedaży zarządzał niejaki Kwade, handlarz zbożem z Ryczywołu, potem, około r. 1930 kupił ją Henryk „Sulima” Przyborowski. Za jego czasów powstały groble, dzielące wielki staw na trzy mniejsze. Gorzelnikiem był wtedy Paweł Günther.

W czasie II wojny światowej pracownikiem gorzelni był Jan Surma.  Jego relację o tamtych czasach poznałam dzięki Bogdanowi Garsteckiemu, autorowi monografii „Moje Połajewo”. Oto ona, pokrótce

W czasie II wojny światowej gorzelnią i majątkiem ziemskim zarządzał prof. Gustaw Taube, który nosił się z planami pobudowania nowoczesnej gorzelni, takiej jakie widział w Niemczech i przełożenia dachu na pałacu, ale nie było mu to dane.  Stara gorzelnia składała się z czterech oddzielnych budynków: aparatowni, fermentowni, drożdżowni i słodowni. W 1956 r. na jej miejscu pobudowano biura i mieszkanie. Stanisław Szmyt, wyuczony zawodu w gorzelni w Sławnie i skierowany w 1942 r. do w gorzelni w Połajewie, wspominał, że kiedy z ochotą rozpoczynał nową pracę, usłyszał od Franciszka Soczki, że Taube jest dla Polaków dobry. Zaraz po wojnie gorzelnię przejęły zakłady spirytusowe w Szamotułach, a kiedy powstały Państwowe Gospodarstwa Rolne - Zespół PGR Lubasz kierowany przez Jana Muszyńskiego. 

Tak więc plany Taubego zaczął realizować Szmyt. Po usilnych staraniach, włącznie z interwencją w Warszawie, udało mu się załatwić zgodę na rozbudowę gorzelni w Połajewie i to w czasie, kiedy w okolicy likwidowano gorzelnie w Ludomach, Lubaszu i Goraju. Materiały z tamtych rozbiórek posłużyły do rozbudowy gorzelni w Połajewie. Dwa razy dziennie ciężarówka marki „Lublin” i traktor zwoziły cegły z Lubasza na budowę biura i mieszkania. Okna sprowadzono z Czerwonaka, urządzenia do produkcji spirytusu z Lubasza, ale okazało się, że są za stare. Nowe zakupiono w 1956 r. na Targach Poznańskich. Przywiozły je trzy czeskie „Tatry” wypożyczone z Przedsiębiorstwa Leśnego w Trzciance. Niestety polska żeliwna aparatura nie sprawdziła się i po pięciu latach trzeba było zamontować urządzenia mosiężne, zakupione w Brzegu nad Odrą.  

Prace przy budowie rozpoczęły się w 1955 roku. Dla pracowników postawiono budynek socjalny, w którym krótko mieszkał Szmyt (obecnie mieszka w nim żona jednego z budowniczych, Gabriela Cieluszek). Stary obiekt rozebrano. Fundamenty wzmocniono i postawiono na nich ściany hali produkcyjnej i kotłowni, potem dobudowano biura na parterze i mieszkanie na piętrze. Pod biurami pozostały podziemia fermentowni, które poszerzono o 5 metrów w stronę stawów. Na końcu, na gruzach dawnej dworskiej mleczarni, pobudowano magazyn spirytusowy i stanowisko do wydawania wywaru. Zastępcą kierownika gorzelni był Andrzej Wasilewski. W skład brygady murarskiej wchodzili: Jan Kabasiński i Kazimierz Garstecki oraz: Jan i Franciszek Garsteccy, Roman Majchrzak, Franciszek Dylawerski, Jan Cieluszek, Czesław Brąberek, Antoni Piotr i Jan Surma, pracami kierował Franciszek Springe. Pod koniec budowy jej kierownikiem został Cyrulik (prawdopodobnie z Gębic), doszli też nowi murarze: Kuszak, Szrama i Fąferek.

 Po II wojnie światowej majątek upaństwowiono. Mleczarnię, młyn i gorzelnię przejęła założona w październiku 1945 r. Gminna  Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Połajewie. W latach 1946-1947 gorzelnia produkowała 700 litrów spirytusu dziennie. Ziemią i folwarkiem zarządzało Państwowe Gospodarstwo Rolne Jakubowo podlegające Kombinatowi PGR w Brzeźnie. 

Gorzelnia miała kilku właścicieli. Przedostatni pozbawił ją wszelkich metalowych urządzeń służących do produkcji, nowi kupili ją z zamiarem urządzenia tu restauracji, hotelu i SPA. Adaptacja części przeznaczonej na restaurację trwała niemal trzy lata. W styczniu 2012 r.  „Gorzelnia 505” – taki numer miał połajewski zakład – skończy rok. Wydaje się, że jej gospodarzom powiódł się plan stworzenia miejsca „z duszą”. W oryginalnym, klimatycznym wnętrzu spotykają się i wzruszają ludzie, starzy z młodymi, miejscowi z resztą świata. Artyści goszczą  tu regularnie, na niewielkiej scenie śpiewają soliści, zespoły a nawet chóry, odbywają się także spektakle teatralne. Bywa, że w ramach promocji młodych talentów występują amatorzy: Green Emerald, Zeitgeist, siostry Krawczykówne. W księdze pamiątkowej, wśród gości restauracji widnieją nazwiska artystów, którzy tu występowali: Jerżan Kułybajew, Lubomir Tatarka, Juraj Dufek, Mauro Gioielli z Włoch, Jan Karpiel Bułecka i jego kapela z Zakopanego, Lesely A. Duncan i dudziarze ze Szkocji, Holandii, Włoch, Białorusi, Hong-Kongu i Australii,  Tadeusz Woźniak i Jolanta Majchrzak, Piotr Woźniak i Przemysław Śledź Śledziucha, Elżbieta Wasyłyk i Włodzimierz Ignasiński, Ewelina Flinta i Adam Palma, Leszek Cichoński, Wojciech Więckowski, Julia Mikołajczak, Lucyna Winkiel, Janusz Andrzejewski, Iza Tarasiuk i Anatevka Klezmer Band, legenda norweskiego undergroundu – Steinar Lindblad, Otto Davidsen, Roman Maciejewski-Varga, Kamila i Andrzej Czajowie, Kasia Wilk, Mariusz „Fazi” Mielczarek, Quintet Urmuli, DIKANDA, Megitza, Jakub Pietrzak i Dominik Żmijewski, Lidia Leitgeber oraz Sławomir Sikora. Na scenie króluje od niedawna fortepian marki Petrof. 

Prócz satysfakcji kulinarnej można w „Gorzelni 505” doznać uniesień artystycznych, a wiosną, latem i jesienią posiedzieć na tarasie i zapatrzyć się na panoramę Połajewa, na igraszki słońca na powierzchni stawów, na wieżę kościoła, stary młyn i na wielkie topole. A po obiedzie pospacerować po pełnym wspaniałych pomników przyrody parku. Można przyjeżdżać z dziećmi, będą oczarowane miniaturowymi kózkami i królikami. 

WS (tekst ukazał się równolegle w nr 1/2012 “Kroniki Wielkopolski”) 

  Galeria

team1
team2
team3
team4
Back to Top